Improwizacja muzyczna



Ostatnio postanowiłam wziąć moje piano elektroniczne i zagrać na wrocławskim rynku. Stres był spory (jak na debiut przystało J), ale z minuty na minutę oswajałam się z ulicą.

Po godzinie grania...
podeszło do mnie dwóch gitarzystów. Uśmiechając się, słuchali przez chwilę z zainteresowaniem. Gdy skończyłam, nie bardzo wiedziałam jak zareagować na to uśmiechnięte patrzenio-słuchanie, więc spontanicznie powiedziało mi się:
- Co chłopaki...? Gracie ze mną?

J

Przez kolejną godzinę łączyliśmy nasze światy przy pomocy dźwięków.

Pamiętam, że podczas improwizacji wypowiedziałam dwa zdania:
- Właśnie sobie pomyślałam, że to jedne z najpiękniejszych chwil w życiu - w odpowiedzi zobaczyłam błogo uśmiechnięte twarze gitarzystów.
A po jakimś czasie dodałam:
- To właśnie jest Bóg 

Tak... Trudno było nie odczuwać boskiej obecności, kiedy liczyło się tylko "tu i teraz", w tej płynnej, lekkiej i uważnej wymianie - dialogu muzycznym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz