Wewnętrzny głos

Trudno go zignorować.
A jeszcze trudniej działać zgodnie z nim.
Czasami Go strofuję: "Przestań! To, co chcesz, bym zrobiła jest nielogiczne! Daj spokój, to nie ma sensu!"
I faktycznie... często to, co mi podpowiada jest - na tamtą chwilę - absurdalne. Jak się potem okazuje, sens jest tylko i wyłącznie w działaniu, jakie On sugeruje. Po jakimś czasie dochodzą nowe elementy, nowe zdarzenia, idealnie komponujące się z moją decyzją, którą podjęłam dzięki Niemu. Jeżeli nie podejmę decyzji ZGODNIE, za chwilę na mojej drodze zaczynają się komplikacje, tworzą supły, a ja... tracę czas i energię na ich rozwiązywanie. 

Zaczynam cieszyć się, gdy wyczuwam Jego obecność. Zwłaszcza w tych niezrozumiałych dla mnie momentach. Obserwuję to PODPOWIADANIE i kiedy przychodzi czas na decyzję mówię: "No dobrze. Jest to działanie kompletnie nielogiczne na tę chwilę, ale niech Ci będzie." 

To, co się potem dzieje, jest jak... nagroda... za to, że posłuchałam. 



Chcesz zobaczyć cud?

Regina Brett w książce Jesteś cudem przytacza cytat z filmu:
Chcesz zobaczyć cud? To sam bądź cudem.
A potem komentuje:
To dobra rada dla wszystkich śmiertelników. 
Zamiast szukać dowodów na działalność Boga w różnych magicznych sztuczkach, odnajduj je w każdej chwili. Zamiast szukać cudów zesłanych z nieba, odnajduj je w sobie. Zamiast szukać nieba gdzieś indziej, stwórz własny kawałek nieba tu i teraz. Zamiast szukać śladów obecności Boga w gorejącym krzewie, błyskawicy albo płaczącej figurce, bądź obecny, a doświadczysz Boga wszędzie.
Za każdym razem, kiedy dojdzie do tragedii albo pojawi się problem, którego nie potrafimy rozwiązać, pytamy: "Gdzie jest Bóg?". Wyobraź sobie tylko, co by się stało, gdybyśmy wszyscy poczuli się do odpowiedzialności i powiedzieli: "Bóg jest tutaj. Jest we mnie, jest w tobie". 
 
 Bóg jest w każdym z nas, w każdej tragedii i każdym problemie. To my musimy odnaleźć w sobie największą światłość i miłość, by stać się cudem. Właśnie tu i właśnie teraz.  

My, jako Cuda Rzeczywistości ??


Inni Ludzie

Każdego dnia przekonuję się jak ogromnym darem są ludzie.

- Możesz mieć wszystko; talent, umiejętności, pieniądze... ale jak nie masz wokół siebie Ludzi, którzy Cię wspierają i pomagają BYĆ to tak naprawdę nic nie masz.

...

Ostatnio zaczynam też doceniać jak ogromnym darem jest przyjaźń.
A małżeństwo? 

Daj Boże, abyśmy umieli te dary docenić... zwłaszcza w tych trudnych momentach.




Improwizacja muzyczna



Ostatnio postanowiłam wziąć moje piano elektroniczne i zagrać na wrocławskim rynku. Stres był spory (jak na debiut przystało J), ale z minuty na minutę oswajałam się z ulicą.

Po godzinie grania...
podeszło do mnie dwóch gitarzystów. Uśmiechając się, słuchali przez chwilę z zainteresowaniem. Gdy skończyłam, nie bardzo wiedziałam jak zareagować na to uśmiechnięte patrzenio-słuchanie, więc spontanicznie powiedziało mi się:
- Co chłopaki...? Gracie ze mną?

J

Przez kolejną godzinę łączyliśmy nasze światy przy pomocy dźwięków.

Pamiętam, że podczas improwizacji wypowiedziałam dwa zdania:
- Właśnie sobie pomyślałam, że to jedne z najpiękniejszych chwil w życiu - w odpowiedzi zobaczyłam błogo uśmiechnięte twarze gitarzystów.
A po jakimś czasie dodałam:
- To właśnie jest Bóg 

Tak... Trudno było nie odczuwać boskiej obecności, kiedy liczyło się tylko "tu i teraz", w tej płynnej, lekkiej i uważnej wymianie - dialogu muzycznym.


Rozmowa fejsbukowa


X: Przeglądam sobie raz na jakiś czas profile moich znajomych, którzy coś osiągnęli w swoim życiu i jakaś takaś demotywacja mnie dopada

Y: A ja ostatnio przeczytałam takie słowa...
- Dawno temu ktoś mnie nauczył, że wszyscy robimy to samo. Różnica polega na tym, jak to robimy. Często o tym myślę, szczególnie, gdy spotykam ludzi, którzy wykonują najzwyklejszą, niewdzięczną pracę, ale dają od siebie coś, co czyni ją niezwykłą. Nikt, kto wejdzie do Szczęśliwego Szaletu Valerie, nigdy nie zapomni jej pomysłu na biznes.
- Witaj w Szalecie Valerie! - woła właścicielka.
Jej motto brzmi: "Lej jak z cebra".
(...) Valerie zajmuje się sprzątaniem toalet. Ta kobieta bez przerwy uśmiecha się i podśpiewuje.
- Jesteś słońcem mojego życia - nuci każdej kobiecie, która wchodzi do ubikacji.
- Mnóstwo sedesów do wyboru! Bez kolejek, bez czekania. Bez czekania, bez kolejek - zachwala szalet tańcząc po nim wesoło, i uchyla drzwi kabin, żeby zaprosić klientki do środka. - Jaki sens ma praca, jeśli nie możesz się w niej dobrze bawić? To szalet dla VIP-w. To bardzo ważne, żebyś usiadła wygodnie w Szczęśliwym Szalecie Valerie. Tu możesz lać jak z cebra!
A mówi to kobieta, która przez cały dzień sprząta publiczną ubikację. Kobieta, która mogłaby uważać, że to najniższy szczebel życiowej kariery. Zamiast tego podnosi wszystkich na duchu, niezależnie od tego, jaki oni szczebel zajmują.
   
                                                        Regina Brett  "Jesteś cudem"  
Y: I to jest dla mnie kwintesencja... Zachwyciłam się. Często ludzie, o których mało słychać i o których mało wiemy, wykonują cudowną pracę - dają innym nadzieję, uśmiech, pokrzepiają, podnoszą na duchu, dają innym wiarę, np. w ich możliwości. I oni nie muszą o tym pisać na FBku




Modlitwa... iiiiiiiii akcja!

Działanie WOBEC. Drugiego człowieka, siebie i Boga. 

Zanim poznałam wiarę katolicką medytowałam, zatapiałam się w świetle, śpiewałam afirmacyjne pieśni. Było mi pięknie i dobrze do czasu, kiedy nie zaczęłam izolować się od ludzi. Właściwie przyszedł też taki czas, kiedy ludzie bardzo mi przeszkadzali. Zaburzali spokój i harmonię, które wytwarzałam podczas relaksujących i kojących praktyk. Wtedy najchętniej nie wychodziłabym z domu.

Gdy zaczynam wgłębiać się w chrześcijaństwo wyraźnie dociera do mnie, że świat duchowy przenika się ze światem realnym, w którym odzwierciedlają się moje przekonania, modlitwy i prośby, a wiara opiera się na bardzo realnych, konkretnych czynach i postawie.

To taki...

ciąg przyczynowo-skutkowy...





Lustro

- Coś taka smutna? - usłyszałam od współlokatorki
- Ja? Smutna? Hm... nie wiem, może taki dzień dzisiaj?
- Wczoraj też... 
- Yyyy tak? Hm... 

Dobrze, że są bliźni.
Dzięki nim możemy o sobie wiele się dowiedzieć.





Przewrotno


"Zacznę pisać bloga" - pomyślałam. Zaczęłam przeszukiwać strony internetowe, by dowiedzieć się jak to zrobić. To, co odkryłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. 
Podstawową wartością, której zawsze hołdowałam była PRAWDA. 
Prawda jest dla mnie najważniejsza! - krzyczałam.

Tymczasem okazałam się nieźle zakamuflowaną krętaczką... J
- Jak tu zrobić, żeby się nie narobić?
- Jaki tu dać triczek, żeby uzyskać taki a taki efekcik?
- A czytałam ostatnio, że takie słowa powodują to i to, więc może warto ich użyć...
I wiele innych zabiegów z rodziny manipulatorskich.
Od razu przypomniałam sobie różne sytuacje z mojego życia.
- Jakby tutaj się dopasować, żeby mnie tak a tak odbierano?
Generalnie: "Jakby tutaj ten tego...?" J

Teraz już będę wiedziała, że gdy przesadnie hołduję jakimś wartościom to może warto zastanowić się, czy nie robię tego, by zakamuflować swój faktyczny sposób postępowania? To żyje własnym życiem, dzieje się niejako poza mną. Warto wtedy przyjrzeć się swoim działaniom.

Jak często widzimy, że ktoś "gorliwy w wierze" nie żyje Ewangelią, nie dba o dobro w życiu codziennym, o faktyczny kontakt z Bogiem i "podobanie się Jemu" (troska o Miłość Boga) zwłaszcza w relacjach z drugim człowiekiem? I na odwrót... jak często spotykamy ludzi, którzy po prostu są dobrzy dla innych, mają wgląd w siebie, intuicyjnie żyją zgodnie z Ewangelią... Czują się dobrze, gdy w ten sposób działają, a mówią, że nie wierzą w Boga...

Lubię, w takich ludziach, dostrzegać ten rodzaj boskiego działania.


Tu i teraz.

Otworzyłam dziś Pismo Święte na Psalmie 23:
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć,
przywraca mi życie.
Prowadzi mnie po właściwych ścieżkach
Przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
Zła się nie ulęknę,
Bo Ty jesteś ze mną,
Twój kij i Twoja laska
Dodają mi otuchy. (...)
Właściwie nie wiem nic.
Nie wiem dokąd zmierzam.
Wiem, co kocham robić.
Mam wykształcenie.
I w tym wypadku nie pozostaje mi nic innego jak powierzyć się Bogu.
Ufać i reagować.

Zobaczyłam wczoraj zdjęcie,


było podpisane: "Tu i teraz. Bez lęku"

Zachwyciłam się. 


Świadectwo Boże

Podczas mszy usłyszałam słowa: 
"Przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, by błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej." 
Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.

Popłakałam się.