Najświętszy Sakrament

Pamiętam, kiedy nieochrzczona chodziłam na msze i nie mogłam spożywać ciała Chrystusa pod postacią chleba (Komunia Święta). Patrzyłam jak inni podchodzą, by przyjąć "Ciało i Krew Chrystusa" i czułam ogromną tęsknotę i żal, że ja nie mogę. Z każdą mszą narastała we mnie niecierpliwość. W końcu przyszedł dzień przyjęcia Sakramentów... Pierwsza Komunia... "NO NARESZCIE!" - krzyczało mi w sercu. 
Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. J 6,55
To był GŁÓD. Nie potrafię opisać ani opowiedzieć, jak bardzo byłam głodna. To jakby przez te wszystkie lata dosłownie nie jeść i nie pić, a mimo to "jakoś funkcjonować".

Obecnie nadal tęsknię (przyzwyczaiłam się). Czasem mówię, że cała jestem tęsknotą... z tą różnicą, że nie odczuwam już duchowego głodu. Kiedyś kolega powiedział do mnie: "Wiem, że tęsknisz do Boga. Tu na ziemii to normalne." Nie wiem, czy "normalne"... ale cieszę się, że jest przynajmniej ta chwila i możliwość zjednoczenia z Nim w Eucharystii. To bezcenne. 
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. J 6,56
To, co się potem dzieje, jest jak... hm... nie wiem jak to określić... po części jak "masaż serca". Czasem płaczę, czasem mam dreszcze, czasem jest mi błogo, jakby mnie Bóg przytulał. A potem mam niesamowitą siłę i jasność w działaniu. Przynajmniej przez chwilę... póki nie ulegnę większym lub mniejszym pokusom, które czyhają na mnie za zakrętem... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz