Miły uśmiech

          Kojarzy nam się z czymś dobrym. Tak jak "przykładny chrześcijanin". Ludzi, którzy się uśmiechają, darzymy sympatią i większym zaufaniem. Gdy zaczęłam się temu przyglądać, stwierdziłam, że czas skończyć z tym bezwarunkowym odruchem darzenia większym zaufaniem ludzi miłych, uśmiechających się lub - o zgrozo - uważających się za "przykładnych chrześcijan". Czasem, właśnie w środowisku chrześcijańskim (chociaż nie tylko), doświadczam sytuacji, kiedy uśmiech, mimo że miły i "wypracowany" przykrywa... dużo. To "dużo" czeka na ujście, zbiera się. Czasem wybucha jak bomba, objawiając w okrutnym działaniu wobec drugiego człowieka, czasem zamienia w chorobę. Niekiedy nie wybucha, a sączy, jak dodawanie trucizny do napoju... kilka kropel, potem znowu kilka kropel... i znowu... 

W psychologii, ten drugi przykład, nazywa się zachowaniem pasywno-agresywnym. Często występuje, gdy osoba nie jest świadoma tego, co czuje, czego potrzebuje, boi się o czymś zakomunikować, albo po prostu oszukuje (nierzadko najpierw siebie, potem innych) lub ignoruje.

Gdy spotykam osoby, które twierdzą, że u nich w domu nigdy nie było kłótni - wiem, że muszę być czujna. Tym bardziej, jeżeli widzę, że ta osoba, nie lubi rozmawiać otwarcie i wprost, że niejasności i konflikty, które się pojawiają, bo są NORMALNE i są naturalną częścią życia są "niezauważane", wypierane, niewyjaśniane. Drżę na myśl, w jaki sposób w takich domach, były wyrażane emocje, potrzeby, rozwiązywane problemy... ?? Czasem od takich osób słyszę zdania typu: nie będę się tym zajmować, to powoduje negatywne emocje. 

Pisząc o tym, mocno się uśmiecham. "Negatywne emocje" - hm. O emocjach możesz przeczytać TU.

Myślę, że w takich domach niezbędnym wyposażeniem musiał być duży... baaardzo duży DYWAN, pod który zamiatało się wszystko, co dało się zamieść... (sic!)

A gdzie miejsce na szczerość, autentyczność, dobroduszność i budowanie relacji opartej na zaufaniu, czyli... gdzie jest miłość? 

Miłości nie zamkniesz "w byciu miłym" i w miłym uśmiechu. Jest za duża... nie zmieści się. 



Wolę jednak dialog i tzw. "zamieszanie", bo... "czasem trzeba zamieszać, by się nie przypaliło". 🙂 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz