Serdeczność

Czasem wystarczy uśmiech,
spojrzenie z zainteresowaniem,
gest na przywitanie,
pozytywne nastawienie do drugiego człowieka z akceptacją i zrozumieniem jego słabości,
pomoc,
współdzialanie zamiast rywalizacji.

Niewiele, a może zdziałać cuda.




Do rzeczy!

Dobra, dość poetyckiego miętolenia...

Przyjęłam Sakramenty Święte m.in. z pobudek egoistycznych i z lęku (trochę mi wstyd). Niedawno odkryłam, że tak było. Wcześniej nie byłam tego świadoma. Podobno Bóg posługuje się naszymi słabościami m.in. po to, by nas nawracać. Po drodze, przed obraniem Drogi Chrystusowej, miałam też kilka sytuacji, które pokazały mi, że świat metafizyczny istnieje, ma na nas ogromny wpływ i że ma się dobrze (to mnie przeraziło). Może zdobędę się kiedyś na odwagę, by o tym napisać.

A teraz... jestem zachwycona (aha, miało być bez poetyckiego miętolenia)

Uważam, że to była najlepsza decyzja, jaką do tej pory podjęłam. To, co się wydarza przechodzi jakiekolwiek oczekiwania. Spojrzenie na drugiego człowieka z Bogiem w sercu jest zupełnie inne. Teraz dopiero mam jasność w relacjach, jeżeli tylko jestem wobec innych szczera i otwarta (oczywiście, że można być szczerym wobec innych bez Boga. Tylko, tak jak wspomniałam, bez Boga patrzyłam na człowieka zupełnie inaczej). Często zdarza się też tak, że Bóg stawia mnie w prawdzie, która - powiedzmy sobie szczerze - nie jest wygodna. Pokazuje jak sporo potrafię "spieprzyć" i jak bardzo moje serce jest pełne brudów. Ale to nic. Za chwilę obok tego pokazuje mi moją prawdziwą wartość rodem z:
"Jesteś stworzony na obraz i podobieństwo Boga".

Wolę taką prawdę i taką rzeczywistość niż chaos, który towarzyszył mi do tej pory.

- A bardzo zmieniło się Twoje życie przez ten rok? - zapytał mnie mój kochany szwagier - Czujesz się bardziej szczęśliwa?
- Czuję się bardziej osadzona, jakbym znalazła siebie. I bardziej spokojna. Czyli faktycznie szczęśliwsza. - odpowiedziałam.


Rocznica przyjęcia Sakramentów Świętych

Czuję się, jakbym żyła rok. 



Co się zmieniło?
Wszystko.

Dusza jest jak ogród.
Kiedy zaprosiłam Boga do mojego ogrodu, nawet nie wiedziałam kiedy wszystkie chwasty zostały wyrwane. Tu wymieniono ziemię, która nie nadawała się już do uprawy, tam zasiano trawę i posadzono kwiaty, wyznaczono nowe ścieżki. Modlitwy i kontakt z Bogiem m.in. przez mszę i sakramenty sprawiają, że ogród jest wciąż pielęgnowany, a kiedy trzeba - przebudowywany. Co rusz rewitalizowane i odsłaniane są nowe części ogrodu.

Nie pomyślałabym.
Jestem zdumiona, że to tak.

Dziękuję.




Poszukiwacze

Człowiek ciągle czegoś szuka...
szuka...



A wystarczy zaprosić Chrystusa do swojego serca i...
JEST
znalazło się. J



Bielmo na sercu

Często słyszymy, że "Bóg jest miłością", "Bóg nas kocha".
Ale co to właściwie oznacza?

Dla mnie...
że przyjmując Boga do serca i pogłębiając relację z Nim, zbliżam się do istoty tego, kim jestem. Dzięki temu pogłębiam relację także ze sobą i z innymi ludźmi. Po wtóre; teraz dopiero mogę dostrzec Miłość, która mnie otacza. Wcześniej ciągle odczuwałam deficyt Miłości, a w rzeczywistości, nie byłam zdolna, by ją dostrzec i w pełni odczuć. Z perspektywy czasu przyrównuję to do bielma, które miałam nie na oczach (jak to zwykle jest) a na sercu.
Jak dobrze, że zostało zdjęte.




Radujcie i módlcie się

Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was. 1 Tes 5, 16-19
 Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu  Flp 4, 4-6
Książka Moc uwielbienia M.R. Carothers to podstawa dla każdego.
Świadectwa, które dają do myślenia.
"Uwielbienie Boga oznacza naszą akceptację czegoś, co Bóg dopuszcza. Zatem uwielbianie Boga za trudne sytuacje - takie jak choroba czy nieszczęście - oznacza dosłownie, że akceptujemy je jako część planu Bożego, w którym ukazuje się Jego doskonała miłość względem nas. (...) Ten właśnie fakt, że wielbimy Boga, a nie jakieś nieokreślone przeznaczenie, oznacza również, że akceptujemy to, że Bóg odpowiada za to, co się dzieje, i że będzie On zawsze działał dla naszego dobra. W innym przypadku nie miałoby wielkiego sensu dziękować Mu za to."